Mimo problemów z zebraniem budżetu, NET BOX Rally Team kontynuuje swoją przygodę z RSMP, stając na starcie Rally Bohemia. Po raz pierwszy od kilku lat, runda Mistrzostw Polski została bowiem rozegrana za granicą. Rally Bohemia dla zawodników z RSMP był półmetkiem rywalizacji, a dla Macieja Longoty i Macieja Handwerkera drugim tegorocznym występem w klasie N3. Tym razem załoga NET BOX Rally Team zmierzyła się z sześcioma rywalami z Polski oraz kilkoma załogami z zagranicy.
Maciej Longota i Maciej Handwerker rozpoczęli od świetnego czasu na superoesie, rozegranym na rallycrossowym torze w Sosnovej, a po pierwszej pętli plasowali się na piątym miejscu w klasie N3. Niestety złapany kapeć i konieczność zmiany koła na kolejnej próbie oznaczały przeszło sześć minut straty i spadek na szóste miejsce w klasie N3. Pierwszy dzień załoga NET BOX Rally Team zakończyła jako piąta, po drodze wykręcając drugi czas na miejskim oesie Staromestska.
- Złapaliśmy kapcia, na którym jechaliśmy około 2 kilometry, a zmiana koła trwała ponad 5 minut. Na całym tym zdarzeniu straciliśmy ponad 6 minut. Ale cóż, był to mój pierwszy w życiu kapeć, także pierwsze koty za płoty. Pozostałe odcinki jechaliśmy spokojnie, aby dojechać do mety. Strata po kapciu była tak duża, że nie można jej było odrobić. Bardzo dziękuję mojemu sponsorowi – firmie NET BOX, największemu warszawskiemu dystrybutorowi sprzętu teleinformatycznego za pomoc w starcie, a także firmie MK Auto za serwis na rajdzie i Maćkowi Handwerkerowi za świetny pilotaż. Pozdrawiamy polskich kibiców, którzy przybyli na rajd tak licznie, że wyglądało jakby było ich więcej niż czeskich! – opowiadał Maciej Longota.
Drugiego dnia zawodnicy skupili się na dotarciu do mety, bowiem kilkuminutowa strata była nie do odrobienia w równej walce. Mimo to, Maciej Longota i Maciej Handwerker awansowali na czwarte miejsce w klasie N3 po kapciu Mikołaja Kempy i Michała Grudzińskiego. Załoga podkreślała, iż był to chyba najtrudniejszy rajd w jej karierze, a satysfakcja z osiągnięcia mety jest naprawdę wielka. Co prawda nie obyło się bez przygód, ale udało się dowieźć do mety kolejne, cenne punkty.
- Na Rajd Bohemia jechałem z przeświadczeniem, że będzie podobnie jak na Elmocie lub Rzeszowskim. W trakcie opisu wiedziałem już, że będzie bardzo trudno. Był to mój najtrudniejszy w życiu rajd (nie mam dużego doświadczenia, bo był to mój 8 start). Bardzo dużo niewidocznych zakrętów, zakręt w zakręt i bardzo bardzo dużo dyktowania. Trzeba być maksymalnie skoncentrowanym, aby usłyszeć wszystko, co mówi pilot. A mówi jak spiker w Telexpressie (śmiech). Zamontowane urządzenie GPS w aucie do zapoznania było dla nas nowością. Już pierwszego dnia zapoznania odczuliśmy na własnej skórze, że jesteśmy dokładnie monitorowani (śmiech) – mówił Maciej Longota.
- Otrzymaliśmy telefon z ostrzeżeniem i informacją, że przekroczyliśmy prędkość w miejscowości X o 30 km/h i jeśli się to powtórzy, to zostanie nałożona na nas kara finansowa. Nie ukrywam, że mi jako mało doświadczonemu zawodnikowi ciężko było zrobić dobry opis jadąc w niektórych miejscach 30 km/h. W trakcie rajdu wiele zakrętów musieliśmy korygować o jeden bieg niżej. Po prostu jadąc z taką prędkością zakręt wydawał się być piątkowym, a w warunkach sportowych robił sie z niego czwórkowy. Nasz start stał pod znakiem zapytania, ponieważ w środę dostaliśmy z Maćkiem telefon, że nasz bus serwisowy się zepsuł i nie ma czym przywieźć do Czech rajdówki. Ale udało się w końcu wypożyczyć auto. Badanie kontrolne przeszliśmy bez problemu, musieliśmy jedynie wyprowadzić zasilanie 12Volt do bagażnika w celu podłączenia GPS – opowiadał kierowca NET BOX Rally Team.